czwartek, 30 stycznia 2014

w pomrokach zimy

"Czerwona łuna przygasła nad Mordorem".
Wicher duje, ani żywego ducha na dworze. Całe stworzenie śpi bardzo głęboko lub leży martwe pod śniegiem. Staw zamarznięty, tylko ostre gałęzie krzewów stroszą się wokół. O 17:30 mrok już pokrywa niebo. Na domiar złego pod dachem burczy coś potępieńczo na wietrze. Antena? Folia? Ponury, niepokojący odgłos. W komputerze też mrok - trafił mi się do korekty plik z bojowymi i mrocznymi okrzykami złych stworzeń w krainie ciemności.

Jedyna czarna siła, która słabnie, to nasz kamień węgielny. Szybkość, z jaką ubywa ostatków, zadziwia. Jeszcze przedwczoraj byłem pewien, że starczy ich na tydzień. Dziś nie dałbym głowy za dwa dni. A tu pogoda nijak piłowaniu drew nie sprzyja. Trudno, trzeba być twardkim, jak mawiali starożytni Rosjanie.

Noc przed nami. Postawmy kołnierze, zawieśmy czosnek...

2 komentarze:

  1. Ojej, jakbym widziała naszą sytuację. Węgiel się kończy i trzeba nowy kupić. Niestety. Łuna nad Mordorem fenomenalna ;-) Swoją drogą "Władca Pierścieni" to obok "Wiedźmina" jedna z moich ulubionych książek dzieciństwa.

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie zazdroszczę sytuacji, ale ciepło idzie. U mnie węgla dostatek, butla z gazem w pogotowiu i olej w grzejniku na stryszku. Czosnek mi się skończył, niestety.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. :)