|
"Czerwona łuna przygasła nad Mordorem". |
Wicher duje, ani żywego ducha na dworze. Całe stworzenie śpi bardzo głęboko lub leży martwe pod śniegiem. Staw zamarznięty, tylko ostre gałęzie krzewów stroszą się wokół. O 17:30 mrok już pokrywa niebo. Na domiar złego pod dachem burczy coś potępieńczo na wietrze. Antena? Folia? Ponury, niepokojący odgłos. W komputerze też mrok - trafił mi się do korekty plik z bojowymi i mrocznymi okrzykami złych stworzeń w krainie ciemności.
Jedyna czarna siła, która słabnie, to nasz
kamień węgielny. Szybkość, z jaką ubywa ostatków, zadziwia. Jeszcze przedwczoraj byłem pewien, że starczy ich na tydzień. Dziś nie dałbym głowy za dwa dni. A tu pogoda nijak piłowaniu drew nie sprzyja. Trudno, trzeba być twardkim, jak mawiali starożytni Rosjanie.
Noc przed nami. Postawmy kołnierze, zawieśmy czosnek...
Ojej, jakbym widziała naszą sytuację. Węgiel się kończy i trzeba nowy kupić. Niestety. Łuna nad Mordorem fenomenalna ;-) Swoją drogą "Władca Pierścieni" to obok "Wiedźmina" jedna z moich ulubionych książek dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńTo nie zazdroszczę sytuacji, ale ciepło idzie. U mnie węgla dostatek, butla z gazem w pogotowiu i olej w grzejniku na stryszku. Czosnek mi się skończył, niestety.
OdpowiedzUsuń