piątek, 24 lipca 2020

Nasz Sauron

Brakowało kogoś takiego na naszej wieży nad warsztatem. Lord Sauron. Gdzie się podział, odkąd opuścił Śródziemie? Tego nie wiem, ale ostatnio zamieszkał u nas. Z początku gniewny, o mało nie zjarał naszego małego Barad-dur.

Wieżę stworzyliśmy przy okazji budowy warsztatu na fundamentach starej drewutni i domku na dachu do zabawy dla synka. Trochę dłuższe belki, jeszcze jeden dach i voila – moje miejsko-blokowe atawistyczne tęsknoty do patrzenia na świat przez balkon, gdy trzeba było coś przemyśleć, znalazły ukojenie.



Wracając jednak do sługi Morgotha – po pewnym czasie warmiński pejzaż, spokój i radość panujące w naszym domu, a także życzliwość i akceptacja, jaką okazywaliśmy Sauronowi, sprawiły, że otaczające Oko płomienie nieco wyblakły, oko uspokoiło się, nieco zbłękitniało, a ostatnio nawet, gdy na przeciwległym horyzoncie pojawiła się tęcza, zauważyłem na źrenicy kilka łez wzruszenia. Dobrze u nas mrocznemu władcy. Nie sądzę, żeby jeszcze był zły. Warmia leczy. Nie wiem tylko, czy teraz w budkach pod daszkiem będą jeszcze lęgły się wierzchowce dla nazguli.

Przy okazji, już bez jaj, na moim fotoblogu też jest nowy post, bardzo warmińsko-wiejski w swojej wymowie, więc zapraszam: W środku lasu była wieś.