piątek, 3 stycznia 2014

koniec ferii

Zamówiłem w ciemno przez internet bezpośrednio z tartaku koło Ełku. Zapłaciłem (niedrogo) na gębę, a w zasadzie na ucho, bo kontakt z tartakiem miałem wyłącznie telefoniczny i e-mailowy. I co? Przyszły piękne, wyheblowane na glanc deski prosto z suszarni - można malować, mocować i regał gotowy. Polecam Tartak Ligorę! Warto czasem zaufać. U miejscowego stolarza, w jedynym miejscu w okolicy, gdzie takie deski mógłbym dostać, zapłaciłbym dwa razy więcej.

Ale regału sporządzać nie zacząłem jednak. Rozleniwienie trwa. Który to już dzień przerwy świąteczno-noworocznej? Co prawda wziąłem się dziś do roboty przy komputerze, ale w pozycji półleżącej. I bardzo szybko mi poszło. Zbyt szybko. Ale już jutro jadę po brzdąca, skończyły się wakacje. Może to i dobrze. Żonka już chodzi poirytowana od nicnierobienia, a ja zaczynam się przyzwyczajać, popadając w błogość nadmierną.

Ot, dziś na przykład w środku dnia (czyli o 17) obejrzałem sobie przy zgrzewce piwa film Spring Breakers. Sądząc po wpisach i recenzjach na Filmwebie, dzieło to ma bardzo różny odbiór. Ja znalazłem w nim szyderczo-luzacki, idący daleko w parodię klimat podobny do tego, na którym oparte są gry z serii Grand Theft Auto i równie szyderczą, ale przy tym piękną poezję utkaną wyłącznie z popkultury. Film stanowił też dla mnie impresję na temat szaleństwa i odwagi - tego, co - niezależnie od piękna - najbardziej lubię w dziewczynach, na przykład w mojej żonce, która dziś sama z zimną krwią przepędziła trzy (albo cztery) wielkie i cięższe od niej wilczury. Dałbym Spring Breakers siedem gwiazdek, ale dałem osiem, bo rzadko się zdarza, by podczas filmu inspirującego do tak różnych refleksji (nie rozpisuję się zbytnio, ale cały czas rozpamiętuję różne wątki, porównuję, interpretuję i rozmyślam) zamiast zwyczajowych tragedyj, nędzy i rozpaczy na ekranie można było zobaczyć piękne dziewczyny, szybkie samochody i imprezy tak dobre, ze aż złe.

1 komentarz:

  1. Rozleniwienie świąteczno-noworoczne, hmmmm... to jakiś całkiem obcy mi termin...

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. :)