Gdy za oknem leje, a ja czytam stare, pożółkłe książki, marzy mi się
Puszcza Piska. Znajduje się ona w połowie drogi od nas do miejsca mojego
urodzenia i należy do obszaru, w którym moje serducho bije w sposób
inny, żywszy, jakby się czuło w domu. Podobnie jest na Mazurach i trochę
w południowej Warmii. Nie wiem, dlaczego. Może inna roślinność, może
krajobraz kojarzący mi się z dzieciństwem... Tu, na dalekiej północy,
nie czuję tego.
Niewykluczone zatem, że czeka nas
jeszcze jedna przeprowadzka, bo i Karolci brakuje tu jezior. Pierwotny
plan bowiem obejmował domek nad jeziorem, nawet nad Jeziorakiem...
Jeziorak zapadł mi w serce dzięki książkom Zbigniewa Nienackiego, ale
tamte tereny są dla mnie jednak w jakiś sposób obce. W tej chwili w
chwilach, gdy niekoniecznie jestem tu i teraz, przed oczami mam Puszczę
Piską właśnie.
To wszystko to jednak plan B.
Niewykonalny raczej w ciągu najbliższych trzech lat (kredyt), a nie chcę
tego robić za lat cztery, kiedy to synek pójdzie do szkoły. Z drugiej
strony - całe życie tęsknić? To po co było przeprowadzać się tak daleko
od rodziny? Równie dobra byłaby wieś bliższa rodzinnego domu niż 500
kilometrów. Cóż - zobaczymy. Na razie jesteśmy tutaj i nigdzie w
najbliższym czasie się nie wybieramy. A co będzie w roku 2016, jeden
Smętek wie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania. :)