środa, 3 lipca 2013

lasy i ludzie

Jeden z mistrzów literatury wschodniopruskiej/warmińsko-mazurskiej i jego wspomnienia z dzieciństwa, które spędził w Puszczy Piskiej. Gdy czyta się tę książkę, aż pachnie lasem. Szczególnie dobrze "smakuje" przy świecy, której używam zamist nocnej lampki.

Jak pisze Wiechert, określenie "las szumi" nie oddaje nawet ułamka tego zjawiska i nie ma słów, które mogłyby oddać magię jego rodzinnych borów. A jednak sam znajduje takie słowa, snując niezwykłą, aż gęstą od atmosfery opowieść. Nie przeszkadzają w tym nawet niektóre akapity czy strony pełne abstrakcyjnych opisów owijających bawełną i niezbyt zgrabnie (wg dzisiejszych standardów) obchodzących niektóre osobiste wątki i temat erotyki, w który lata później wszedł mocno i bez wazeliny duchowy spadkobierca i uczeń Wiecherta, Zbigniew Nienacki w kultowej dla mnie i jednej z ulubionych powieści Raz w roku w Skiroławkach. To stara książka w starym, dobrym stylu. Wehikuł czasu.

Niesmak mój budzi tylko długi opis myśliwskich poczynań bohatera. Wędruje on po lesie, siejąc śmierć wśród zwierzyny, zabijając jedne zwierzęta, by schwytać inne. Nic mu nie ucieknie - ani orzeł, ani zając, ani sarna, ani rak, ani nawet żaba. Jeśli chodzi o myślistwo jestem zdecydowanie na "nie", tu zaś razi mnie przede wszystkim zestawienie tego pogromu z opisami melancholii i zbolałego, stęsknionego serca. Cóż - to też świadectwo umysłowości tamtych czasów - tak to wtedy po prostu się działo, w taki sposób myślano. Dziś raczej nikt by już nie ustawiał podobnej scenerii pod Weltschmerz. Mentalność się zmienia wraz ze stosunkiem do zwierząt. Powoli, ale w kierunku, który mi się podoba.

Największe ponoć dzieło Wiecherta to Dzieci Jerominów. Czekają w kolejce. A autora już teraz mogę polecić wszystkim, którym Pruthenia jest choć trochę bliska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania. :)