Zaglądam ci ja do chlewika, by szpadel wziąć i bluszcz od sąsiadki posadzić, a tu coś szeleści w sianie na górze. Mysz? Szczur? Przecież do jesieni daleko - myszkują i szczurują po polach raczej. Wziąłem szpadel, patrzę raz jeszcze - wgapione we mnie widzę dwa zielone ślepia. Czarny kot obserwuje mnie wzrokiem mówiącym: "Ups! I co teraz?", a jednocześnie: "Mogę zostać? Proszę!". I mamy nowego sublokatora. Fajnie, chociaż nie lubię, gdy koty czają się gdzieś nade mną, a tego już wcześniej widziałem na dachu drwalki. Boję się, że wykorzystają moje plecy, by zeskoczyć na ziemię, a nie wiadomo, co taki włóczykij ma za pazurami.
|
Pani Basieńka |
Przeprowadzając się na wieś, chciałem mieć kota, który by sobie mieszkał gdzieś na podwórku lub u kogoś innego, a przychodził po jedzenie i ot tak, pobyć z nami trochę. Z którym nie łączyłby nas stosunek własności, o którego nie trzeba by było się martwić, że jak wyjedziemy, zostanie bez jedzenia i opieki, takiego kota egzystującego na równi z nami. Dość szybko napatoczyła się Pani Basieńka - kotka przytulasta poza wszelkie granice upierdliwości, a jednocześnie czysta i pełna godności. Teraz zamieszkała gdzieś dalej, widują ją na drugim końcu wsi. Tego kota nazywać chyba nie będę, chociaż idąc za ciosem... Lubiński? :)
A w sierpniu, jeśli dobrze pójdzie, zamieszka u nas małe, białe kocię - w domu. Jednak klasycznie. Niech się Wojtuś oswaja ze zwierzakiem. Poza tym jakoś tak pusto we wiejskiej chałupie bez fauny.
Zimą zaczęły do nasz przychodzić koty. Nie żeby głodne jakoś szczegolnie, ale dawałam dobre rzeczy, to przychodziły. Najpierw jeden, potem dwa, trzy i do czterech chyba doszło. No i niestety musiałam szorować później Domestosem taras, moskitierę, okno balkonowe i wywietrznik piwnicy... Naiwnie myślalam, że może chociaż tam, gdzie jedzą, to nię będą sikać. Obecność kotów w okolicy nie wpływa niestety u nas na ilość myszy. Zawsze we wrześniu mamy jakieś w domu...
OdpowiedzUsuńWpuść je do domu zatem! ;)
Usuń