wtorek, 11 marca 2014

jasne strony neowieśniactwa

Ziemia pachnie świeżo, coraz to dziwniejsze ptaki kołują nad majątkiem. Dziś widzieliśmy parę czajek, które wyjąc jak radiowozy przekomarzały się ze sobą w powietrzu (dzięki, Martynko, za identyfikację po samym opisie dźwięku!). Przestało też nareszcie wiać. Pogoda w sam raz na prace podwórkowe.
Ale o tym następnym razem.

Myślałem trochę nad tym, co pisałem o mieszkaniu na wsi, pogadałem z żonką, która zna mnie lepiej niż ktokolwiek, a często lepiej niż ja sam, i spojrzałem na sprawę pod innym kątem. Pod wpływem chwili, obecnej sytuacji i komentarzy Los Alpaqueros, które zdawały się innymi słowy opisywać mój ówczesny stan ducha, zacząłem już myśleć, że póki nie zacznę wędzić serów, piec chleba, hodować zwierząt, prowadzić agroturystyki i wykonywać rękodzieła, pozostanę mieszczuchem, który znalazł się nie na swoim miejscu. Ale guzik. To zwykły stereotyp, który nijak do mnie nie pasuje. Mieszkając w mieście chodziłem codziennie wkurzony na korki i hałas, na wszędobylskie reklamy i wciskającą się na siłę do łba, atakującą z każdej strony popkulturową, komercyjną papkę. Teraz jeśli mam coś do załatwienia w mieście, mogę tam z sentymentalną przyjemnością pojechać, by już po dwóch dniach mieć dość i z jeszcze większą przyjemnością wrócić.

To prawda, że załatwienie choćby koncertu jest bardziej męczące, gdy człowiek nie ma bezpośredniego kontaktu ze środowiskiem i trzeba dzwonić, pisać, irytować się, że ktoś człowieka ignoruje... Ale czasy kontaktów bezpośrednich w mieście naznaczone były z kolei niesłownością i niesolidnością lub najzwyklejszym zabieganiem, które kazało umawiać się na spotkanie nieraz miesiąc naprzód, by dzień przed terminem ktoś je odwołał. Dodajmy do tego kolejki do wszystkiego - od lekarzy po pieczywo, brak miejsc w knajpach w weekendowe wieczory w połączeniu z zakazem spożywania alkoholu w miejscach publicznych... Tymczasem właśnie zaczyna się sezon na herbatkę spożywaną w plenerku pod wierzbą podczas przerw w pracy, czyste powietrze na podwórku (gdy tylko skończy się sezon grzewczy) i wiele, wiele innych rzeczy, których nie zamieniłbym na żadną Warszawę, Kraków, Mediolan czy Barcelonę. Co najwyżej Reykjavik, ale miejmy nadzieję, że żadna dziejowa zawierucha nas stąd nie przegoni.

A zatem: Nie, nie będę hodować zwierząt i produkować ekologicznej żywności (być może poza miodem). Nie, miejsce, w którym mieszkam nie stopi się w jedno z moim sposobem na życie. Tak, nadal będę całymi dniami siedział przed komputerem, najpierw pracując, a potem grając w gry (być może dzieląc to z pszczelarstwem). Nie, to zdecydowanie nie to samo, co siedzenie przed komputerem w mieście. I nawet jeśli będę jedynym człowiekiem na stałe zamieszkałym na wsi, który funkcjonuje w ten sposób, to nie znaczy, że nie można w ten sposób być szczęśliwym.

Wyszedłem dziś zanieść narzędzia do chlewika i jak zawsze przystanąłem, by spojrzeć w nasze najpiękniejsze niebo na świecie. Tego wieczoru ciszę zakłócał świergot ptaków. A właściwie nie zakłócał, tylko wzbogacał, bo to wciąż jest cisza. A niebo wyglądało tak:

10 komentarzy:

  1. :) Cieszę się, że odnalazłeś się na nowo tam, gdzie jesteś, bo na Twoim miejscu nie znałabym cudowniejszego miejsca dla siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. https://www.facebook.com/PtakiWPolsce

    Myślałam, że się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wielki szacunek dla Twojej Mądrej Żonki. I cieszę się, że wyciągnęła Cię z zapaści :)

    Edek

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm, to jakoś nie do końca się zrozumieliśmy. To co wymieniasz jednym tchem jako synonimy wiejskości to na pewno nie wszystko, uskarżasz się na wewnętrzne rozdarcie, my wiemy że są ludzie lubiący ten stan, taki niepokój który cały czas nakręca. To ze jak piszesz nie masz zamiaru nic zmieniać to wybór jak każdy inny, jednak zawsze gdzieś ,,z tyłu głowy'' będą dręczyć cię myśli nazywające wewnętrzne rozdarcie. Ale Ty pewnie tak masz : )
    Pozdrawiamy
    P.S.
    My nie pieczemy chleba i nie prowadzimy agroturystyki ( czemu wiele osób się dziwi : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak Wy możecie nie piec chleba i nie zapraszać ludzi za pieniądze?! :D

      Ja trochę ironicznie pisałem, chodzi o to, ze praktycznie wszyscy nasi znajomi neowieśniacy robią przynajmniej jedną z wymienionych rzeczy. I cudnie, że robią, szczególnie że im to świetnie wychodzi. Ale czułem się w tym wszystkim trochę wyobcowany.

      Już się nie czuję. :) Kiedy człowiek umie ze sobą rozmawiać (do tego potrzeba jest przede wszystkim samoświadomość i umiejętność samoakceptacji), potrafi pokonać owo rozdarcie, przynajmniej w pewnych dziedzinach. Zdefiniować się na nowo i zrobić samemu sobie miejsce w niewygodnej do tej pory konfiguracji. Zawsze znajdzie się kolejna bolączka, ale cóż - to też droga rozwoju, nikt nie obiecywał, że będzie lekko. :)

      Ech, jak cudnie jest pracować, gdy za oknem kaczki bawią się w stawie! :)

      Usuń
    2. My robimy wszystkie z tych działalności i jeszcze więcej, kurcze chleba nie pieczemy mimo że jest gdzie- super prawdziwy piec chlebowy mamy, z czego też jest, bo zaprzyjaźniony od lat młyn ECO Piotra Hillara nie daleko.
      Ludzi zapraszamy (niestety bez pieniędzy) bo za pieniądze robimy co innego i nie mamy czasu na to co w Polsce mylnie zwane jest agroturystyką :)
      Serdecznie pozdrawiamy :D

      Usuń
  5. No nareszcie pozytywne strony! Czekałam na ten post, bo czułam, że urodzi się on w Twojej głowie i bardzo się cieszę. Dodam tylko swoje trzy grosze co do produkowania żywności ekologicznej. My np. zaczęliśmy robić sery na własne i znajomych potrzeby, czasem piekę chleb, robimy swojskie jedzenie, ale w część tych rzeczy bawiliśmy się też przed wyprowadzką na wieś, bo to wynika z naszej miłości do gotowania i jedzenia dobrych rzeczy, a nie z mieszkania na wsi, chociaż na wsi łatwiej jest zdobyć produkty takie jak mleko od krowy. Moim marzeniem jest też połączenie mojego zawodu z mieszkaniem na wsi, tak żebym nie musiała być codziennie w mieście, od którego wciąż jesteśmy uzależnieni. Nie wiem czy wtedy stanę się już wieśniaczką, czy wciąż będę neowieśniaczką, ale plan jest ;-)
    PS. jest opcja żebyś wyłączył tę weryfikację obrazkową? jak piszę komentarz i mi się to włącza, to dziwnie się czuję z informacją "sprawdzam, czy nie jesteś automatem" :D
    Pozdrawiam ciepło i do zobaczenia już niedługo!

    OdpowiedzUsuń
  6. Pamiętaj, że masz takie właśnie zachody, rechot żab i cykady. I kaczki dziwaczki w stawie, wielu o tym marzy :) Pozdrowienia dla Żony.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. :)