A, jeszcze! Kasia z Bart (nota bene kocia ciocia naszej Frei) pisze, żeby nie zabierać kotu myszy, bo przestanie łapać. Kasiu! Myszy u nas w tym roku na szczęście mało - na razie dwie tylko były. Dzisiaj Freya przez godzinę galopowała, po podłodze i ścianach, miaucząc i pomrukując, uganiając się za własnym ogonem, każdym leżącym na ziemi paproszkiem i polując na wszystko, co się dało, nawet na nogi stoicko sobie stojącego stołu. Nie wierzę, by nie rzuciła się za myszą, gdyby takowa się napatoczyła.
| Lato 2013. Belki już są. No, prawie... |
Nasz drewniany sufit nad pokojem (ok. 18 m2) kosztował ok. 500 zł. Rekompensatę pewną stanowi mnóstwo drewna na opał - rozebraliśmy trzy warstwy desek i usunęliśmy stare belki. Zeszły na tym w sumie ze 4 dni, jeśli się nie mylę. Nowy sufit jest jednak piękny. Zdjęcia nie zamieszczę, bo nie mam chwilowo kabla do aparatu. Może później uzupełnię. Do budowy wykorzystaliśmy nowe, nieprzeschnięte deski z tartaku, pomiędzy którymi już po miesiącu były widoczne szpary. Deski jednak przytwierdzone zostały przez przemyślnego majstra Franciszka do belek jedynie prowizorycznie i tylko po to, by podczas procesu schnięcia nie wykręcały się zbytnio. Wiosną zwinę na chwilę wełnę i odsunę płyty, by poprzesuwać deski ostatecznie - dopiero wtedy można będzie rzec, że sufit gotowy.
Sufit będzie piękny ;)
OdpowiedzUsuńA przesąd o zabieraniu myszy jest, jak to przesąd, nieprawdziwy. Zawsze wyrywam myszy moim kotom, a one wciąż je łapią...