poniedziałek, 28 października 2013

kot jest, a myszy harcują

Freya - kotka grozy
No i dzieje się to, czego się bałem. Gdybyśmy nie mieli kota, myszy też by nie było. Dałoby się trutkę wysypać, pułapki zastawić, a tak - kot trutkę zeżre, jak wszystko inne zresztą (wczoraj wszamał dwa naleśniki prosto z talerza), a w pułapkę sam łapę włoży.

I co tu robić? Mysza po chałupie szaleje (na razie chyba jedna), włazi na jedną z naszych pięknych nowych szafek i strach tam jedzenie położyć. Na szafce przeciwległej też strach, bo tam kot z kolei potrafi wskoczyć. Nie muszę chyba dodawać, że myszy zwirz ów nasz nie łapie. Wystarczy mu micha z pokarmem i to, co wyżre nam.

5 komentarzy:

  1. Na pocieszenie powiem Wam, że może w Waszej koci obudzi się instynkt zabójcy. W pierwszym roku na wsi myszy harcowały po całej chałupie. Ba - kiedyś znalazłam ślad po myszy na poduszce, obok mojej głowy. A Rychu spał za poduszką... Czyli mysz chodziła mu po łapie... Bywały tak bezczelne, ze potrafiły wspinać sie po firankach, wygladać filuternie zza ekranu komputera, a koty nie przerywały swojej drzemki. Aż nadszedł wielki dzień i ciocina Bazylia złapała pierwszą mysz. Wkurzyło ją jak wyżeraża jej chrupki z miski. Co prawda mysz przeżyła i Ciocia sugerowała, żeby jechać z nią ( z myszą znaczy ) do weterynarza, ale na szczęście mysz po otrząśnięciu się z szoku, wypuszczona w stodole umknęła czym prędzej. Ale potem już poooszło. Wszystkie koty zaczęły łowić. Teraz myszy nie ma. Możecie też spróbować z żywołapką. Kot się nie zmieści i mysz może się złapie...
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetna historia! :D
      Zapomniałem o żywołapkach. Wyrzuciłem swoją po tym, jak zapomniałem o niej i wyjechalem na 3 tygodnie. Nie będę pisał, co znalazłem w środku po powrocie. :(

      Usuń
  2. Dokładnie tak jest z kotami. Nie można na nich liczyć.
    Nasze skwapliwie składają ofiary na progu chałupy... ale w spiżarni myszy harcują, aż miło. Pozamykałam wszystko w szczelnych pojemnikach. A przed kotami chowam wszystko pod kloszem, w lodówce albo piekarniku (wyłączonym). Lata doświadczeń wyrobiły dyscyplinę ;)
    Wasza kota urocza ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. można, można liczyć na koty. Nasz Niuniol, którego matką chrzestną jest Megi, 5 lat żył w bloku na 4 piętrze bez wychodzenia na zewnątrz. Można śmiało rzec, że myszy nigdy na oczy nie widział. Aż tu nagle, gdy trafił do nas, odkrył świat, zobaczył, że jest opcja i pewnego dnia wyskoczył. No i stał się kotem wychodzącym. Po 3 miesiącach takiego wychodzenia, przyniósł nam pierwsze trofeum z polowania - no i populacja myszy wokół naszego budynku zmalała zdecydowanie. Dajcie mu szansę! Jeszcze się obudzi. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wokół budynku może i owszem, ale w spiżarni wcale ;)

      Usuń

Zapraszam do komentowania. :)