poniedziałek, 19 sierpnia 2013

malarstwo szpachlowe ścienne i inne takie

Remont w toku, a ja pracuję przy kompie, odwrócony plecami od całego zamieszania. Na szczęście hałas przeszkadza tylko czasem, choć myślałem, że ogłuchnę, gdy majster Franciszek kuł młotem pneumatycznym ścianę wokół framugi moich nieistniejących do tej pory drzwi. Drzwi nadal istnieć będą tylko w wyobraźni do czasu aż nie uzbieramy na ościeżnicę. Bo przy elementach, na których jakości czy wyglądzie nam zależy, kierujemy się zasadą: zero kompromisów finansowych, najwyżej poczekamy. A mnie bardzo zależy na ościeżnicach drewnianych, okalających otwory drzwiowe. A te są znacznie droższe niż zwykłe. Dlatego na razie "okolimy' tylko drzwi do łazienki.

Tymczasem ściana przyszłej kuchni wygląda obecnie tak:
Autor: turbosąsiad.

Będzie dobrze.

A deski podłogowe leżą sobie u mnie we gabinecie pieczołowicie zagruntowane przeze mnie, tatę, który przyjechał z mamą na weekend, oraz przez potomka Wojtusia. Gdy na nie patrzę, kusi mnie, by pod nieobecność żony wyłożyć podłogę starym linoleum, a z desek zrobić ule. Wyszło by ze 30...

A jutro po odkład jadę do pszczelarza Muchowskiego. Dziś jedna z moich sierotek dziabnęła mnie w przedramię podczas dokarmiania. Ruch przy wylotku ogromny, mam nadzieję, że to nie jakiś wielki rabunek...

A dziś to już tylko piwko i Radio Liryka.

1 komentarz:

  1. W kwestii ościeżnic nie może być kompromisów.

    Pszczół nadal się boję... ew. "mam respekt" ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. :)