Żniwa też pełną parą... |
Cichy i przemiły turbosąsiad z dzielnicy Piaski (bo przy piaszczystej drodze) wykopał w 4 godziny 7 metrów głębokiego na wzrost mojej małżonki rowu (wcześniej w 6 godzin zrzucił 50 m2 gliny ze strychu), majster Franciszek wylał beton pod nową kuchnię, a teść, który poświęca nam właśnie 2 tygodnie swojego urlopu, pracował nad wielce tajemną dla mnie machiną grzewczą. Ja koordynowałem, a małżonka zarabiała na cały remont, tłumacząc z francuskiego książkę o pługach.
Wieczorem udałem się swoim wehikułem nad jeziorko. Popływawszy trochę, wypiłem piwko w nadjeziornym lokalu. Wymyśliłem tam słowo "wypizdryczny", po czym zapoznałem się z panem, który z braku miejsca przysiadł się do mojego stolika. Okazał się on kolegą taty skrzypka, z którym przez kilka lat grywałem jakiś czas temu na różnych scenach. Zatrzymał się akurat wraz z małżonką nad naszym niewielkim i bardzo mało znanym jeziorkiem podczas rowerowej podróży przez Warmię i Mazury. Świat może nie tyle jest mały, ile złożony z bardzo misternych i gęstych połączeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania. :)