poniedziałek, 23 grudnia 2013

lepiej już liczyć na ludzi niż na sprzęt...

Ooo! Dzięki blogowi
znalazłem gaśnicę! :)
Miesiąc lub nawet ponad miesiąc temu przyjechał do nas wujcio. Poza jeżdżeniem ładą po bezdrożach i pustkowiach oraz zwiedzaniem miasteczka oddawaliśmy się z zapałem pięknej, relaksującej i odstresowującej czynności piłowania drewna, którego mnóstwo zostało po remoncie. Niestety, łańcuch piły był już zbyt tępy, żeby piłować kawałki starych belek, zostawiliśmy więc przygotowany materiał na podwórku, a gdy wujcio pojechał, zawiozłem łańcuch do ostrzenia.

I trochę wstyd, bo jutro wujcio przyjeżdża do nas na święta, a drewno nadal leży jak leżało i moknie na deszczu. Łańcuch co prawda naostrzony, ale gdy dzisiaj zabrałem się nareszcie do cięcia, okazało się, że nie działa rozrusznik. Linka rozruchowa zmasakrowana i porwana na całej niemal długości, a sprężynujące plastiki też jakieś dziwne, jakby połamane. W środku dziwny biały proszek - nie wiem, czy to pozostałość mechanizmu, czy jakiś fabrycznie zastosowany specyfik. Nic to, dopiero po świętach pogrzebię w internecie, a potem w pile. A drewno - cóż, pośmiejemy się trochę z wujciem. Śmiech to zdrowie.

1 komentarz:

  1. Pilnik do samodzielnego ostrzenia łańcucha, na targu we Warce kosztował mnie 15zł...

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. :)