środa, 23 lipca 2014

Krok do tyłu, dwa do przodu

Wcześniej głowa pełna bardzo wielu spraw, a o tej porze zmęczenie powstrzymują mnie przed pisaniem. Ale dziś otwieram czeskie piwo Samson i piszę. Do pisania akurat jest tyle, że mogę albo wybrać jeden temat, albo zanurzyć siebie i Was w chaos. Zanurzę zatem siebie i Was w chaos.

W ciągu dwóch tygodni lokalny złodziejaszek podwędził nam spod domu auto (które na szczęście policja szybko odzyskała) oraz klucze, wysiadł mi monitor, zepsuła się kosiarka i zakończył swoje smutne i niepotrzebne życie drugi i ostatni basenik ogrodowy. Cośmy zarobili przez ostatnie bardzo intensywne zawodowo miesiące, już poszło na nowe zamki w domu i w autach, alarm antywłamaniowy i czujki, nową kosiarkę i monitor. Te dwie ostatnie rzeczy nie bolały tak bardzo, bo udało mi się kupić tanio bardzo fajny, choć używany sprzęt. Fajniejszy nawet od tego, który się zepsuł! Kosiarka jest wielka, jedyna w swoim rodzaju i z Ameryki. Wygląda jak z amerykańskiego horroru i dobrze kosi. Ledwo się mieści w świeżo uzbrojonych w alarm drzwiach chlewika. Konfigurowanie i opanowywanie tych wszystkich nowości to dodatkowy wydatek - tu walutą jest wolny czas, droższy dla mnie od pieniądza, przynajmniej wtedy, gdy staje się zjawiskiem rzadko spotykanym. Ale cóż - jeden krok do tyłu, dwa kroki do przodu. Dobrze, że odzyskaliśmy auto.

Niestety, nasza wioska nie jest już bezpieczna. W tym roku w kręgu najbliższych domów mieliśmy dwa włamania, kradzież auta, akt wandalizmu i najprawdopodobniej dwa podpalenia. Pozostaje mieć nadzieję, że to sprawka jednego człenia, który już został schwytany przez policję. Nienawidzą go tu. I to też dobrze nie wróży. Nienawiść budzi nienawiść, a wyroki w naszym kraju są krótkie. Jeśli będzie się spotykał wyłącznie z nienawiścią, jego własna będzie rosnąć i gdy wyjdzie, posunie się do gorszych rzeczy. Ale nawet nie bardzo próbuję komukolwiek to wytłumaczyć. Dla ludzi ważna jest ocena i postępowanie według niej, a nie myślenie perspektywiczne na poziomie przyczyny i skutku. Mnie szkoda chłopaka, który to wszystko zrobił. Nie ma nic do stracenia, najlepiej wychodzi mu szkodzenie i kradzież, we wsi, gdzie się wychował, ma prawie samych wrogów, system penitencjarny też go raczej nie rozpieści, ba! nauczy jeszcze gorszych rzeczy, wypuści i zamknie z powrotem. Jakie perspektywy czekają go w nienawidzącym, a więc i znienawidzonym świecie?

Jedyne zdjęcie, jakie zrobiłem podczas imprezy,
gdyż albowiem nie chciało mię się robić zdjęć.
Żeby rozwiać ponury nastrój, napiszę o tym, że w niedalekim miasteczku Jeziorany, a potem w sąsiedniej wsi spędziliśmy w sobotę przepiękne popołudnie i wieczór. Kilka przemówień w bajkowym wnętrzu nowootwartej galerii, wystawa dość mrocznej abstrakcji w równie mrocznym wnętrzu niedostępnego przez lata starego spichlerza, a potem impreza w gościnnych progach Rafała i jego towarzyszki życia, Marceliny na kompletnym wygwizdowie, koło jeziorka. Grała muzyka, słońce, a potem gwiazdy świeciły, było mnóstwo znajomych, których poznawaliśmy przez ostatnich 5 lat i nawet nie wiedzieliśmy, że się znają nawzajem - kilkoro z nich zresztą przedstawiliśmy sobie. Czułem się trochę jak w finale przedstawienia, gdzie wszyscy bohaterowie spotykają się w jednym miejscu na balu. Albo jak w Simsach. Oczywiście poznaliśmy też nowych ludzi i mam nadzieję, że te znajomości przetrwają.

Kilka scen, w tym ta z gospodarzem domu w białej koszulce i z rozwianym włosem przechylonym przez drewnianą barierkę starego ganku i zapraszającym wszystkich do zwiedzania domu, zapisało mi się w pamięci jako coś epickiego. Taki bowiem był nastrój. Nic dziwnego zresztą - spora część przybyłych, a także gospodarze, to artyści. Szkoda tylko, że niemuzykujący. Ja jako jedyny przywiozłem piosenki, chyba się podobały. Zagrałem je dla wszystkich zgromadzonych gości w wystrojonej w sposób niewysłowiony oborze. Rzadko zdarza się, by na moim występie była pełna sala, tutaj się to udało.

Ech, Warmia...

2 komentarze:

  1. Być może nauczą oprycha jednego: nie warto srać do własnego gniazda. O ile da się go jeszcze czegokolwiek nauczyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje skojarzenie z finałem przedstawienia, gdzie wszyscy spotykają się w jednym miejscu jest świetne. Też mam wrażenie, że wiele osób z tej imprezy to jakby bohaterowie jednej bajki i to jest tym bardziej niesamowite, że na raz można spotkać tyle osób o podobnej wrażliwości, a jednocześnie tak innych. Twój koncert - jasne że się podobał!

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. :)