środa, 16 lipca 2014

Basenik-srasenik

Smacznego.
Basenik ogrodowy to dla mnie kompletnie bezsensowny przedmiot. Nawet taki markowy i pieczołowicie wyszukany na forach model, jaki kupiła moja żonka (bo przecież nie ja ;)). Trzeba bardzo uważać, by byle czym, na przykład wiadrem, jak to ostatnio miało miejsce u nas, nie przedziurawić delikatnej powłoki. Teren, na którym umieszczamy ową gumową upierdliwość, musi być idealnie równy, szczególnie jeśli basen nie ma stelaża. W środku lęgną się glony, gniją owady, nakrywanie go jest szczególnie problematyczne, gdy pada, ponieważ deszczówka gromadzi się na przykrywającej basen folii. Po dwóch tygodniach dno jest śliskie od mikroskopijnej roślinności. Gdy nierówność jest zbyt duża (a bywa taką nawet przechył niewidoczny gołym okiem), basen powoli pełznie i trzeba go wkrótce przenosić, spuszczając całe galony wody, którą wcześniej przez pół dnia trzeba było wlewać.

Po spuszczeniu wody na dnie zostaje mnóstwo liści, martwych owadów, brudu i cholera wie, czego jeszcze. Można walczyć z tym częściowo za pomocą chloru i tabletek czyszczących, a także pilnując przykrycia basenu, usuwania wspomnianej deszczówki i innych ciągłych zabiegów. Ale jakże to żałosne rozwiązanie (cały zakup basenu), gdy niedaleko znajduje się jezioro, a nieco dalej rewelacyjny basen z sauną w jednym z najpiękniejszych i najlepszych hoteli w Europie?

W miejscu, gdzie stał basen, zostaje krąg przegniłej, śmierdzącej trawy. Czyszczenie sflaczałego już basenu ze śliskich glonów, tego, co tam wpadło i utonęło (liście i martwe owady tylko przez chwilę trzymają się na powierzchni) oraz z ziemi i trawy trwa co najmniej godzinę i polega na mocnym szorowaniu. Jeśli ktoś lubi siedzieć w takim czymś codziennie, gdy tylko wychodzi słońce, może ma to sens. Dla mnie nie ma.

Wolę opiekować się pszczołami niż basenem. I ruszyć czasem leniwy tyłek, by pojechać nad jezioro, gdzie wody jest więcej i z pewnością jest czystsza. Basen może się jednak przydać - chciałbym wrzucić go kiedyś po napompowaniu okrągłej krawędzi do jeziora. Ciekawe, jakby się sprawdził w roli półpodwodnego pontonu.

4 komentarze:

  1. . Domyślam się, że basenik może jest upierdliwy, ale Wojtkowi pewnie sprawił sporo radości, ale masz rację, że ani to ładne, ani praktyczne, tylko ponton z niego zrobić! Do zobaczenia w sobotę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Może sprzedaj basen i kup dzieciakowi porządny ponton? Basen w roli pontonu to krzywy pomysł, niebezpieczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dla dziecka, coś ty :) Dla jakiejś wesołej ekipy, gdy się zbierze. Ponton też jeszcze nie, za mały synek.

      Usuń
  3. Mam dokładnie takie same spostrzeżenia!
    Kupiliśmy taki basen w ubiegłym roku (była promocja), napełniliśmy ok. 4000 litrami wody i pluskaliśmy się może ze cztery razy...
    Podłoga oczywiście szybko zrobiła się śliska (mimo tabletek oczyszczających :(
    Po sezonie - szorowanie - mordęga!
    W tym sezonie (jeśli go wogóle napełnimy) będę go czyścić wypuszczając tylko część wody, żeby łatwiej było wymyć podłogę i boki...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. :)