poniedziałek, 7 lipca 2014

Gdy się mieszka na wakacjach...

Przedszkole w wakacje nie działa, ale dzisiaj najlepsi kumple Wojtusia, Chłopaki z Bullerbyn, przyjechały do niego na popołudnie. Chłopaki z Bullerbyn mieszkają w jednej z wiosek po drodze do przedszkola w sąsiednich domach, są w jednym wieku i generalnie trzymają się razem, jak to dzieci z Bullerbyn. Nasze podwórko, a przede wszystkim basenik z wielkim, nadmuchiwanym krokodylem, ożyło i oszalało. Na co dzień z taką liczbą pociech (sztuk 4) nie wytrzymalibyśmy - karmienie, kąpanie, kładzenie spać... dziękuję. Ale bawili się tak pięknie i wesoło, że już mi brakuje ich gwaru.

Miałem na przykład przyjemność w ich zacnym towarzystwie jeść lody:
- To pokój instlumentowy - ocenił jeden z chłopaków, patrząc przez otwarte drzwi mojego gabinetu.
- Gitaly są. I bandzo - uściślił drugi.
- A wiecie, ze mój tata - odezwał się synek - zawiózł bandzo do takiego pana, co ma az tyyyle bandz i instrumentów, zeby trochę ponaprawiał bandzo???
- Taki pan - uzupełniłem opowieść - który naprawia instrumenty nazywa się lutnik.
- A plose pana - odparł inny szkrab. - A ja jestem bez majtek.
- Ja tes jestem bez majtek!
- A ja mam majtki!
- Bo ty, Wojtek, jesce mały jesteś.

W ogóle ostatnio żyje nasz majątek gwarem ludzkich głosów. W weekend przyjechali do nas znajomi ze stolycy razem z moim wujciem. Pogwarzyliśmy, pograliśmy w Catanów, wypiliśmy ze 20 piw, zrobiliśmy amerykańskie naleśniki, nasłuchaliśmy się muzyki, o północy rozpaliliśmy ognisko, by charczącymi głosy śpiewać przy nim "Singapore" Waitsa, powylegiwaliśmy się nad jeziorkiem (jeden nakręcony, nim się spostrzegliśmy, popruł hen na drugi brzeg wpław) i tym samym odpoczęliśmy od codzienności. My też, bo gdy przyjeżdżają do nas dobrzy ludzie, nasz biuro-dom zmienia się w prawdziwe bajabongo. Wtedy czujemy, ze mieszkamy na wakacjach.

Na chwilę wpadli też "sąsiedzi" zza kilku wiosek, by ponapawać się widokiem cudzego - a więc niewkurwiającego - podwórka. Przywieźli pyszne ciacho, zjedli nam trochę pysznego groszku, pogadali z nami na tematy rzadko poruszane i pojechali. Zaprosiliśmy ich jeszcze do naszego ogródka na szaber, bo my też zamierzamy się nieco pourlopować i pewnie niektóre plony będą już niejadalne.

Ech, lato...

2 komentarze:

  1. Mieszkanie na wakacjach - świetne określenie, chociaż jeśli chodzi o nas to ostatnio te mieszkanie na wakacjach, to jest mieszkanie w jakiejś agroturystyce, gdzie za obiad cały dzień trzeba zasuwać, a bo grządki nieopielone, a ziemia nie spulchniona, a bo trawa znów urosła i trzeba skosić i znów urosła i trzeba skosić i znów... ech!

    OdpowiedzUsuń
  2. I czego chcieć więcej w życiu... Swojsko i przyjemnie. Pozdrawiam ze Stoczka :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. :)