Taki otwór wylotka nadal jest za duży jak na tę porę roku. Między owadzimi plemionami toczy się poważna walka. Napastnicy myślą, że to walka o przetrwanie... |
W połowie akcji przestał dymić podkurzacz. Znowu. Chyba potrzebuję jakiegoś kursu przypalania tego ustrojstwa. Oczywiście jestem zbyt leniwy, żeby przerwać wszystko, zamknąć ul, rozpalić podkurzacz na nowo w warsztacie i wrócić, pracowałem więc dalej bez dymu. Pszczoły się, rzecz jasna, wkurzyły, ale nagle lunął deszcz. W deszczu nie pracuje się przy ulach, ale ja znów okazałem się zbyt leniwy, by odejść (właściwie to nie chodzi o lenistwo, lecz o determinację dokończenia mimo wszystko tego, co zacząłem, by nie musieć zaczynać znów), kontynuowałem więc pracę. Nie wyciągałem już jednak ramek obsadzonych przez pszczoły. Mam nadzieję, że są pełne cztery ramki i przy dobrym ociepleniu oraz antywarrozowej profilaktyce rodzina przetrzyma zimę. Okaże się wiosną.
Żeby pomóc pszczołom w wojnie z osami, pozawieszałem i poustawiałem wokół mojej minipasieki pojemniki z piwem. Skorzystałem z faktu, że żonka była dziś w Olsztynie i mogła tanio nakupić harnasia w Realu. W piwie, winie i soku topią się ponoć osy, a pszczoła do piwa raczej już nie poleci, nie o tej porze roku. Zobaczymy, czy pułapka działa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania. :)