Kiedyś myślałem, że życie na wsi to cisza, przyroda, wolno płynący sobie czas, wyobrażałem sobie, że mniej będę jeździł, a więcej chodził. A tu proszę: zachrzan do kwadratu, ryk silników spalinowych, a gdy przychodzi gdzieś się udać, człowiek robi tylko 10 kroków: do samochodu. Na miejskich osiedlach trzeba przynajmniej pokonać schody i dojść na parking.
Trochę oczywiście sobie żartuję - cisza jest, i to piękna. Tak samo świeże powietrze - chyba że napalę w piecu węglem - wtedy Katowice to zdrój w porównaniu z moim podwórkiem, gdzie zawsze zawiewa dym. Krzyk żurawi mam na co dzień, bociany widzę częściej niż psy, a kota mieć nie muszę - łazi po wiosce taka jedna przybłęda - przepiękna i przytulasta aż do przesady. W każdej zagrodzie nazywa się inaczej, u nas - Pani Basieńka. Taki wspólny kot. Ostatnio rzadko się tu pojawia, ale w tamtym roku, łącznie z zimą, pojawiała się zawsze, gdy robiliśmy coś na podwórku. Kupiliśmy miskę i karmę specjalnie dla niej. Nie my jedni - tak jej tyłek urósł przez ostatnią zimę, że ledwo ją poznałem.
Wracając do tematu, tylko z tym samochodem nie przesadzam. W naszej wiosce nie ma ani sklepu, ani żadnego innego miejsca, gdzie można by było pójść. Chyba że do sąsiadów na herbatkę, ale to zazwyczaj następuje rzadziej niż raz w tygodniu - jeszcze się nie zaaklimatyzowaliśmy. Póki nie wprowadzą się tu kolejni neowieśniacy, to my jesteśmy "nowi" i jeszcze obcy. Do nas nie przychodzi nikt, chyba że usilnie zapraszamy.
Wracając do tematu po raz kolejny, jest trochę tak, jak pisze w komentarzu Ela MM, oprócz tego, że naszą drogą samochód jedzie raz na 10 minut, a czasem (na przykład dziś) żadnego ruchu nie uświadczysz godzinami. Do sklepu, do znajomych, nad jezioro, gdziekolwiek: prosto do samochodu i człowiek znowu siedzi zamiast iść. A gdy nagle podczas roboty zabraknie np. odpowiedniej śruby czy - jak wczoraj - żyłki, pozostaje odłożyć wszystko na później, bo nie opłaca się z jednego powodu jechać specjalnie 10 km do miasta. Nie ma możliwości wyskoczenia z buta lub tramwajem do najbliższego sklepu. Ale cóż - coś za coś! Do życia miejskiego nie wracam - nie ma mowy!
Droga do domu |
Ja też nie! Za żadne skarby! Fajny blog :) Buziaki
OdpowiedzUsuń