wtorek, 28 maja 2013

muzyka pod kaszarkę

Nie wiem czemu, ale odkąd kupiłem płytę Oswojony Krzysztofa Myszkowskiego rok temu, wciąż słucham jej, kosząc. Szczególnie utwór Przyzwolenie roztacza wraz z koszeniem jakąś niezwykłą aurę wokół mojego małego światka. Może straceńczość, prostota i apokaliptyczna samotność tych dźwięków i słów korespondują z "ludobójstwem kwiatów" i drobnej fauny - mikrokosmiczną hekatombą, która zachodzi podczas cięcia trawy bezlitosną żyłką?
W każdym razie ta muzyka, bryzgające kawałki trawy i wyciszony (o tym za chwilę) silnik podkaszarki dają niezwykły koktajl doznań. Jeśli oczywiście ktoś jest na takie rzeczy wrażliwy. Płyta zresztą warta jest zdecydowanie kilku dyszek również dla niekoszących.

Dziś album pojechał dwa razy z hakiem, póki cholerna żyłka znów się nie skończyła. Nie wiem, czy źle zakładam (przecież zgodnie z instrukcją), czy wybujała trawa w sadzie jest aż tak twarda, czy kupiłem jakiś badziew, ale żyłka firmowa znajdująca się w głowicy nowozakupionej podkaszarki starczyła na dłużej. Przez dwie i pół godziny zużyłem 8 metrów dwumilimetrówki. To normalne?

Jak słucham muzyki podczas koszenia? Bardzo prosto: słuchawki "douszne", a na to ochraniacze słuchu z Praktikera, o takie mniej-więcej, ale tańsze:


Taki zestaw kosztuje ok. 30-40 zł, taniej niż jakiekolwiek skutecznie wyciszające słuchawki do walkmana. Silnik podkaszarki słychać cicho w tle. Można chodzić w tym również w mieście, zagłusza wszystko tak skutecznie, że nie usłyszycie, jak się z was śmieją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania. :)