wtorek, 11 lutego 2014

czas to więcej niż pieniądz

Żonka podesłała mi świetny wywiad. Opowiada filozof i historyk idei Marcin Król. To, co mówi o właściwej współczesnym ludziom, także i mnie, mentalności i o tym, jak ona się przez lata zmieniła, postawiło mój umysł w stan gotowości. Ba, czuję, że zmienia mnie. Oto link do wywiadu. Proszę, czytajcie dalej tylko po zapoznaniu się z nim. Od deski do deski. Szczególnie jeśli chcecie napisać jakiś komentarz. Mój tekst nie jest autonomiczny - to komentarz do wywiadu i moją intencją jest przedstawienie go razem z nim.

To jeden z bardzo rzadkich tekstów, o których mogę powiedzieć, że współgrają i zgadzają się z tym, co siedzi we mnie, z niewysłowionym albo wysławianym do tej pory nieporadnie. Chodzi zarówno o myślenie o polityce stojące w poprzek zwyczajowemu antagonizmowi konserwatyzm kontra liberalizm, jak i o kreślony przez Króla obraz umysłowości i obyczajowości nas, ludzi współczesnych.

Dopadła mnie refleksja, że rzeczywiście pogodziłem się z zamienianiem wszystkiego, co ważne, w szeroko pojętą rozrywkę, traktowanie wszystkiego jako źródła przyjemności. Chodzi szczególnie (również w wywiadzie) o myślenie. Jeszcze dwa lata temu mówiłem znajomym, których odwiedzaliśmy lub którzy przyjeżdżali do nas: "Pogadajmy o czymś na poważnie, zanurzmy się w jakiś temat, wkręćmy się". Brakowało mi rozmów i dyskusji do rana na temat człowieka, religii, duchowości itd. Nie udało się. Odpuściłem. Choć dalej mi tego gdzieś tam brakuje. Zagłuszyłem jednak ten brak różnego rodzaju oszałamiaczami typu popkultura, prasa, alkohol, dowcip, zakupy. Poważne tematy nie licują z niepowagą każdej niemal dzisiejszej relacji. Coś takiego jak przyjaźń jest w zaniku. Jak mówi Marcin Król w innym wywiadzie:
Jeżeli przyjdzie do pana znajomy i zacznie opowiadać o swoim ciężkim życiu, to nie będzie dla pana przyjemne. No, chyba że jest pan podłym człowiekiem i czuje satysfakcję z cudzego nieszczęścia. Wobec tego uczymy się, żeby spychać, a nie mówić sobie wzajemnie rzeczy trudnych - a nuż zmusi nas to do powagi w tej cywilizacji przyjemności. Lepiej lekko przechodzić nad rzeczami, bo jak się jest naprawdę poważnym, to trzeba powiedzieć coś zdecydowanego. To nie wypada - siedzimy przy piwie i będziemy coś nagle wyraźnego i poważnego mówili?
Dzięki czytaniu Króla, którego wspomnianą w wywiadzie książkę już sobie zamówiłem i będzie to pierwsza polska książka filozoficzna, jaką z zainteresowaniem przeczytam, poczułem się lepiej i bezpieczniej ze swoją skłonnością do poważnego traktowania niektórych spraw, postawy tak dzisiaj niemodnej i odbieranej niechętnie, a może nawet z lękiem.

Współgrają też poglądy Króla z moim pojęciem wolności, która - choć i dla mnie daleka - jasno rysuje się na horyzoncie. Czasem żartobliwie mówię, że czas jest więcej wart niż pieniądz. Stąd dbam o to, by mieć go dużo, pewnie za bardzo, biorąc pod uwagę moje zarobki obecne i wcześniejsze, kiedy to bezkrytycznie przyjmowałem każdą ofertę i każde zlecenie z samej radości jego otrzymania. Kolejny cytat z Króla:
Czy można być przedsiębiorczym, zamożnym i zachować wolność? Przypuszczam, że w 95 procentach przypadków to niemożliwe. Zarabianie pieniędzy ogranicza wolność w sposób dramatyczny, często z powodu braku czasu. Znam przyjaciół moich dzieci, którzy pewnie zarabiają dziesięciokrotność tego co ja, ale są ludźmi zniewolonymi. Gdy człowiek nie ma wolnego czasu na życie, to jest to pierwszy poziom zniewolenia. Co z tego, że zarabia, jak nie ma kiedy tych pieniędzy wykorzystać? Znam jednego z szefów telewizji, który pracuje 16 godzin dziennie, a w piątek wieczór leci do Hiszpanii, tam gra w golfa, w sobotę popijają z kolegami, w niedziele wraca. Cóż to jest za wolność? Jak to jest przyjemne życie, to ja dziękuję.
Ja też dziękuję. Życie trwa tu i teraz, a nie kiedyś tam na emeryturze, gdy już się dorobię, gdy już dzieci się usamodzielnią, gdy już nie będę musiał martwić się pracą. Nie, moi drodzy - jeśli przez całe życie uczyłem się martwić i harować, będę się martwić i harować do śmierci. Usranej. Dawać sobie przestrzeń w życiu, dokonywać wyborów, dbać o siebie i o innych w sposób prawdziwy, a nie wymawiając się "zarabianiem na dzieci" - tego trzeba się nauczyć, nie da się tak od razu. Wiecznie zabieganym zostają na starość wrzody, chora wątroba i kolejki u lekarzy. Napisałem o tym felieton do planowanego wstępnie periodyku regionalnego. Periodyku na razie nie będzie, nie udało mi się więc zostać warmińskim prekursorem Marcina Króla. ;) Jeśli jednak o tego człowieka chodzi, z przyjemnością mogę być jego orędownikiem i epigonem.

9 komentarzy:

  1. Od dłuzszego czasu powtarzam że system padnie, no i jako samozatrudnieni w UK widzimy kraj zmierzający do samozagłady - przez ostatnie trzy lata jest to wręcz równia pochyła. I największą szansę widzę od dawna w posiadaniu własnej ziemi, ponieważ wszystko inne zawiedzie...

    OdpowiedzUsuń
  2. W pierwszej chwili myślałam, że to jakiś wydumany tekst, a TO tylko trociny...
    Dorka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OK! będę merytoryczna, ale nie sprawi mi to przyjemności. Nie sprawi przyjemności, bo Marcin Król nie jest dla mnie żadnym guru, wręcz przeciwnie. Głoszenie tych pięknych frazesów może się podobać, szczególnie tym, którzy nie pamiętają swojego udziału w całym badziewiu - okrągłego stołu, komitetów wyborczych (T. M.) i obywatelskich (L.W.) - czyli mniejszych i większych kłamców, doradztwa w Regionie Mazowsze. Tak już niestety było i jest, że w naszym biednym kraju (niby) humaniści pchają się do rządzenia jak muchy do kiełbachy, ciągną za sobą hordy doradców, pseudofilozofów i innych myślicieli darmozjadów. Zostają po tym zgliszcza, popielnice pełne śmierdzących petów, opary dymu i puste flachy po filozoficznej wódzi. Jedyne co się tym rządzącym i ich doradcom (czyli panu M. K. ) udało, to oszukanie durnowatych roboli, którym wystarczyły deklaracje i idiotyczne podpisy pod postulatami.Ta galareta humanistyczna świetnie dogadała się z czerwonymi, podzielili wspomnianą kiełbasę i torty, a robole stracili fabryki, stocznie i inne takie pierdołowate miejsca pracy, przy okazji durne wieśniaki straciły pegry nic w zamian nie otrzymując. Po latach gadanie o tym brudzie jako brudzie... jest wstrętne u człowieka, który w brudzeniu czynnie uczestniczył.Oczywiście, niech ucieka na cichą wieś, niech się odcina, oddycha powietrzem wolności, przecież zawsze znajdzie się jakiś śmieciarz, który za inteligenta posprząta.
      Dorka

      Usuń
    2. Dziękuję. :) To jest rzeczywiście głos i polemika, do której można się odnieść. Można patrzeć na Okrągły Stół różnie, a żadna opinia nie przedstawi więcej dowodów niż inna, ludzie marnują swoją energię na jałowe spory o to już 15 lat i będą marnować kolejnych 150. Dlaczego nie przedstawi? Bo to są opinie, a opinie nie podlegają dowodom tylko interpretacji faktów, która może być bardzo różna. A Twoją już czytałem i słyszałem do znudzenia z wielu, wielu innych ust i w wielu artykułach i wywiadach. I nie tyle się nie zgadzam, ile nie przyjmuję tego sposobu myślenia, bo uważam go za destruktywny i szkodliwy dla siebie i dla orientacji na teraźniejszość i przyszłość.

      Nie uważam natomiast, by przyznawanie się do błędów było obrzydliwe. Obrzydliwe byłoby wbrew własnemu sumieniu i poczuciu przyzwoitości bronienie tego, co się porzuciło. Obrzydliwe jest uleganie strachowi przed przyznaniem się do tego, że nie jest się krową i że poglądy się zmienia. Autorefleksja i szczerość, szczególnie w mediach jest dla mnie czymś godnym szacunku. Rzadko spotykane są to zjawiska, ludzie się boją, że zostaną opluci. Boją się takich osądów jak Twój.

      Fakt, nie było nas tam. Nie wiemy, co my byśmy zrobili. I nie wiemy, czy dziś byśmy się tego wstydzili czy nie. I czy byłoby to słuszne według tego czy innego mądrali, tej czy innej partii, tego czy innego obywatela. Możemy tylko plwać na dawno już opuszczoną salę obrad albo wziąć się za to, co tu i teraz, ze wspomnień biorąc to, co nas w tym wspiera. Mnie polityczne dywagacje Króla czy kogokolwiek innego guzik obchodzą i napisałem tych kilka słów o Okrągłym Stole tylko przez wzgląd na energię, jaką włożyłaś w swoją wypowiedź. Cieszę się jednak, że upadek systemu totalitarnego odbył się bezkrwawo i uważam, że właśnie dzięki humanistom tak się stało. Gdyby wzięli się za to tak hołubieni przez Ciebie "robole" i "durne wieśniaki", mielibyśmy zapewne pogrom i zgliszcza, a potem nowy totalitaryzm. Tak już było we Francji w 1789 i w Rosji w 1917. Nie dam się jednak wciągnąć dywagacje na ten temat i nie napiszę już o tym ani słowa. Historia jest po to, by się z niej uczyć, a nie by się nad nią użalać. Mnie interesuje ocena *współczesnej*, *teraźniejszej* i *namacalnej*, skaczącej nam do zwróconych w przeszłość i na inne niebieskie migdały oczu mentalności i rzeczywistości społecznej, w jakiej żyjemy: upadku relacji, indywidualizmu, hedonizmu. Jeśli nie zrobimy coś z tym, każdy w swoim zakresie, to żaden PiS, ani żadne PO nam nie pomoże.

      Usuń
  3. Można posłuchać tu, jak nie ma się dostępu do artykułu :)
    http://www.tokfm.pl/blogi/czterdziesci-i-cztery/2012/10/koniecznosc_44_czyli_marcina_krola_europa_w_obliczu_konca/1

    OdpowiedzUsuń
  4. Wywiad porywam by sobie raz jeszcze porządnie przeczytać. Ten strach przeżywałam do tej pory sama no nie czasem z mężem o tym rozmawiamy. On tez ostrzega mówi do ludzi na zajęciach które prowadzi o upadku o zmianie ale to tam takie gadanie.
    Dziękuję za ten wywiad. Czuję przez skórę że nadchodzi i bardzo się boję. Lokuję go tak gdzieś w latach 40 tego wieku ale i od 30 roku będzie coraz gorzej, choć już się zaczęło. To ja tak sama nie wymyśliłam znalazłam pewne dane, wnioski wyciągnęłam. Międzynarodowa zmiana upadek wszystkiego co znajome i znane. Zamierzałam dziś coś lekkiego bo tak ostatnio same poważne poruszam na blogu, ale dzięki temu wywiadowi będzie inaczej ale to jutro za poważny to temat. Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam.
    Elka

    OdpowiedzUsuń
  5. http://duoart.blogspot.com/2012/05/byc-czy-miec.html
    My TU pierwszy raz, troszkę przez przypadek. To co na początku to link do naszego wpisu z przed 2 lat :) Według własnych zasad na wsi żyjemy od 27 lat, tak tekst Twój jak i owego filozofa nie jest odkrywczy. Tego typu rozważania powodowane dziwnymi reakcjami naszych ,,odwiedzaczy'' towarzyszą nam od ponad 2ostu lat. Jeśli chodzi o,,tego trzeba się nauczyć, nie da się tak od razu'' to przede wszystkim nie wolno już w dzieciństwie oduczać (psuć) dzieci a to robi system (ogólnie pojęty) jemu nie jest potrzebny wolny, myślący, człowiek. a maszyna do zarabiania i wydawania pieniędzy :)
    Pozdrawiamy i prosimy się nie bać komentowania na naszym blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ze zgrozą patrzę na moich przyjaciół, dzięki którym w jakimś procencie jestem taka jaka jestem. Kontakt z nimi we wczesnej młodości (bo teraz trwa ta nieco późniejsza) ukształtował moje pojmowanie świata, nakierował mnie na odpowiednie tory i wyznaczył cele. Moi najbliżsi (nie wszyscy) dali się wciągnąć w tę machinę, w to iluzoryczne poczucie bycia tam gdzie być się powinno. Narzekają na brak czasu, na brak chwili kiedy mogą spędzić czas na lekturze, na spotkanie z rodziną czy dziećmi przy wspólnej kolacji... ale brak im zwyczajnie JAJ do tego aby coś w tym życiu zmienić. Jest mi ich serdecznie żal i choć kocham bezgranicznie i nadal staram się widzieć w nich tych samych beztroskich ludzi co przed laty, to niestety dostrzeganie ich wyzwolenia życiowego przychodzi mi z coraz większym trudem. (nie zastosowałam się do sugestii i skomentowałam bez przeczytania wywiadu w uwagi na brak do niego dostępu)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. :)