czwartek, 16 maja 2013

Zaczynamy od nowa

Siermięga nasza kochana
Zbyt często myślę o stworzeniu kolejnego bloga w życiu mym (już piątego, ale drugiego, który się uda) i zbyt często piszę w myśli posty, które pozostają w sferze umysłu, żeby nie zacząć. Teraz jednak zadanie mam prostsze. Postaram się pisać krótko, ale prawie codziennie, zasięg postu redukując do "tu i teraz", bez relacji, retrospekcji itd. Chyba że nastrój mnie do tego skłoni. Nic na siłę.

A o czym będzie?

1. O sprawach neowieśniaczych. Zacznijmy od definicji:

neowieśniak <neo- + wieśniak> «człowiek od niedawna i na stałe mieszkający na wsi we własnym domu, przybyły z miasta, nie mający wiejskich korzeni, uzależniony od miejskich sposobów zarobkowania, dojeżdżający do pracy lub pracujący zdalnie»
m, DB. - a, N. ~kiem; lm. M. ~acy, DB. - ów.

2. Subiektywnie - bo taką mam wiarę i zasadę, że obiektywność to pojęcie puste, a w praktyce - uzurpacja. Chcę pisać o swoich doświadczeniach widzianych z własnej perspektywy, bez odgórnych porad, które miałyby dotyczyć wszystkich. Szczególnie że jako neowieśniak jestem dość nieporadnym jeszcze użytkownikiem takich obiektów jak drewno, kamień, trawnik, drzewo, owoc, zioło, sad, ogród i inne, zatem część pisanin moich budzić może wyłącznie grymas politowania lub serdeczny śmiech, który niech czytelnikowi wyjdzie na zdrowie. Mam jednak nadzieję, że to wszystko będzie mogło być źródłem inspiracji.

O sobie zatem nieco: Kupiliśmy wraz z małżonką stuletni, poniemiecki dom na obrzeżu niewielkiej warmińskiej wsi pod koniec 2011 roku. Do domu dołożono 0,99 hektara ziemi, która stanowi działkę rolną zabudowaną. Mamy tu sad, podwórko, wielką kupę śmieci po poprzednich, jeszcze poprzednich i zapewne najpoprzedniejszych właścicielach, chlewik służący za pomieszczenie gospodarcze, rozwalającą się drewutnię, ruinę czegoś-tam, trzyletni minizagajnik oraz pół hektara nieużytku, który chcemy zmienić w łąkę kwietną. W domu jest kilka pokoi, nieużytkowany strych pod lekko przegniłą więźbą dachową oraz piwnica, do której żona - jak prawdziwa neowieśniaczka - brzydzi się zaglądać, dla mnie zaś jest za niska (mam 194 cm wzrostu, znacznie więcej niż mogli sobie wyobrazić budowniczy domu i chlewika). Przed domem stoi samochód do jeżdżenia po asfalcie oraz mój i synka ulubiony wehikuł - łada niva z 1997 r. do jeżdżenia po wertepach.

Pracuję zdalnie jako niezależny twórca i redaktor, czasem grywam koncerty z gitarą organizowane głównie przez zaprzyjaźnionego dyrektora ośrodka kultury z sąsiedniej gminy, pasjonują mnie pszczoły, które zamierzam hodować, kocham jeziora (najbliższe znajduje się niestety aż 4 km ode mnie), mam na głowie całą plenerową część naszej posiadłości z szybkorosnąca i megagęstą trawą w sadzie na czele, zaś z techniczno-praktycznych umiejętności najlepiej opanowałem dotąd interpunkcję języka polskiego.

Mam - jak już wspomiałem - żonę, która właśnie (i przez większą część każdego dnia) siedzi w saloniku z laptopem i usiłuje przy pomocy tłumaczenia z ichniego na nasze i odwrotnie przysyłanych jej dokumentów utrzymać to wszystko finansowo. Mieszka z nami też dwuletni synek, który - cóż tu się rozwodzić - jest zajebisty, prześliczny i genialny. I całe szczęście od 19:30 śpi.

No i tyle. W następnych numerach między innymi:

  • o mozolnym zakładaniu małej pasieki,
  • przepis na średnio udany syrop z mniszka,
  • historia pierwszych neowieśniaczych ławek z bali, pieńków, czy jak to tam się nazywa,
  • jak posadzić... tfu! posiać łąkę kwietną.

3 komentarze:

  1. To i my jesteśmy neowieśniakami, aczkolwiek z nieco większym stażem bo już piąty roczek nam leci. I też pracujemy zdalnie chociaż ostatnio staramy się też zbywać produkty z naszego gospodarstwa ( na razie ze średnim powodzeniem...)
    Zapraszamy w wirtualne odwiedziny.
    Asia i Wojtek

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Jesteście moimi bochaterami - też kocham jeziora, lasy, pszczoły etc etc i razem z mężem planujemy ucieczke z miasta na wieś - to chyba też kiedyś bedzie ciekawy blog... Bo ucieczka będzie bardzo mozolna i dziwna. Bedziemy uciekać z Kalifornii, gdzie mieszkam od dziewiątego roku życia; ale codziennie myślami wracam własnie na wieś, do Polski. Na razie robie mydło z koziego mleka, biore klasy przczelarskie i marze sobie o wydostaniu sie z tej wielkiej metropolii. Blog super!! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mydło? :O Ciekawa rzecz! :D Powodzenia w zamienianiu marzeń na plany!

      Usuń

Zapraszam do komentowania. :)