środa, 9 kwietnia 2014

w przerwie od pracy

Wiedźmin jako metaforyczny obraz redaktora, absolwenta studiów humanistycznych - do tej pory nigdy w ten sposób nie interpretowałem tej postaci. A tu proszę:


A ja co? Dobry fachowiec od polbruku cieszy się szacunkiem, a korektora ledwo tolerują. Nie przeszkadzają im ghule-wogule, zdania potworki, złośliwe chochliki drukarskie i podgryzające sens przecinki w nieodpowiednich miejscach. Egzaminy, mutacje (tyle alkoholu, co się podczas studiów wchłania nie może pozostawać bez wpływu na organizm), obrona pracy, pięć lat z co najwyżej marnym doświadczeniem zawodowym... I kilkanaście złotych za stronę.

A zmieniając temat, wciąż podziwiam twórców gier o Wiedźminie, że potrafili więcej wycisnąć z komputerowych kukiełek bez mimiki niż nasi filmowcy z prawdziwych lokacji i z aktorów. Te gry to jak do tej pory jedyna adaptacja sapkowszczyzny godna książkowego pierwowzoru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania. :)