niedziela, 27 kwietnia 2014

Brejking Sandej njus

Sypialnia prawie skończona. Jeszcze tylko kule (!) i biurko, które przywiozą nam kurierzy. Oprócz zasuwania przy tym miniremoncie odebrałem wczoraj z naprawy rower i dziś rozpoczęliśmy śmiganie. Krótkie, bo po zimie muszą nam odrosnąć mięśnie. Gdy wracaliśmy, spotkaliśmy na łące koło sąsiadów bociana, a sto metrów od naszego majątku dwa żurawie (na zdjęciu) i - jak potwierdziła na Fejsie Martynka - próbującą odpędzić je stamtąd czajkę.

Wieczorem wpadła Ania z Blanek z córką i z kolegą. Myśleliśmy nad udźwiękowieniem jej filmiku. Już prawie umiem grać na gitarze polkę. Niespożytej energii kobieta, zielarka z własną, wolnostojącą pracownią, która dopiero się co prawda buduje, ale gdy tylko stanie, z pewnością będzie wyglądać, jakby stała tam od wieków.

Kosiarka działała, ale znów nie działa. Jutro będę się z nią ponownie siłował. Muszę zrobić też coś z osami, które zalęgły się w szparach między cegłami chlewika i znów stanowią zagrożenie dla pszczół. Pszczołom też wypadałoby wreszcie poszerzyć gniazdo i dodać nowych ramek. Żeby im się chciało budować nowe plastry, stare przeniosę z tyłu ula na mniej wygodne miejsce. I szybko ucieknę, zanim się zorientują, ile im roboty narobiłem.

Na koniec przestroga: nie wierzcie w ciepło ciepłego światła LED-owego. Światło LED-owe jest zimne jak piwnice szpitala.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania. :)