Pieczeniu pierwszego chleba pszennego towarzyszył armagedon - zaczyn był wszędzie - na blacie, na podłodze w kuchni, w przedpokoju i w sypialni, dokąd poszedłem z miską w uwalanych rękach i torbą mąki w zębach, by żonka dosypała jej trochę do ciasta, w zlewie, koło zlewu, na kranie. Zbyt długo dałem też ciastu rosnąć, a dodałem odrobinę drożdży, bo zakwas był jeszcze młodziutki. Ciasto wylało się więc na krzesełkową poduszkę, na której stało przy kaloryferze, i znowu na podłogę.
Efekt końcowy przerósł za to moje najśmielsze oczekiwania - chleb okazał się po prostu przepyszny! A to przecież tylko mąka, woda, troszkę drożdży i soli. Przemysł spożywczy wraz ze swymi polepszaczami, emulgatorami i aromatami identycznymi z naturalnymi sprawił, że zapomnieliśmy o tym, jak dobre jest zwykłe, proste, naturalne jedzenie - niepryskane jabłko z sadu, domowy chleb, groszek z ogródka. Może tak samo jest też z życiem? Wprowadzamy doń tyle elementów ulepszających, mających uczynić je przyjemniejszym, szybszym, bardziej efektywnym... Czy tym samym nie psuje się jednak smak? Kto pamięta smak prostego życia bez internetów, telewizorów, ładowarek, warsztatów samochodowych i kreatorów instalacji?
my na bezglutenowej jesteśmy od dwóch tygodni więc trochę z tęsknotą zazdraszczam takiego chlebka :))
OdpowiedzUsuńa wiesz, ja jeszcze robiłam podpłomyki. to dopiero majstersztyk prostoty. tylko woda i mąka i ciut soli... z pastą, z dżemem, z masłem klarowanym, z jajecznicą, hmmm
pozdrawiam i gratulacje pierwszego chlebka! :)
**Testowanie systemu** :P
OdpowiedzUsuńAle ja jestem automatem!
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=dlOHn6dbSM8
Własny zawsze najsmaczniejszy. Praktykuję od kilku już lat. Obecnie dorzucam sporo ziaren i morele. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBałem się, że zaraz wpadniesz w kliszę pt. "kiedyś to było lepiej". A lepiej jest przecież tu i teraz, wystarczy się postarać. Mam nadzieję, że Twój syn za trzydzieści parę lat będzie tęsknił za smakiem takiego domowego chleba.
OdpowiedzUsuń