niedziela, 17 sierpnia 2014

Żegnajcie, pszczółki...

Nie dało się nie wypuszczać Frei. Do chłopa ją ciągnie. A miało być tak pięknie - poród, karmienie, sterylizacja, długa i zdrowa wegetacja pod postacią leniwej maskotki pani i pana... Taki misterny plan... Nic to, przynajmniej nadal mamy prawdziwego kota. A kociątka oba do oddania - jak będą nowe jesienią, to sobie zatrzymamy jedno.

Śpijcie smacznie. W bezpiecznym miejscu...
Tymczasem oficjalnie ogłaszam koniec wiadomości o pszczołach na tym blogu. Chyba że będę go nadal prowadził za kilkanaście, może więcej lat. Nie wyszło. Trochę dlatego, że jako samotny początkujący popełniałem zbyt wiele błędów, trochę dlatego, że nie chcę się na nich uczyć - zbyt emocjonalnie reaguję na cierpienie zwierząt. I wreszcie - nie mam i nie mogę mieć od razu odpowiedniej i odpowiednio dużej pracowni. A przez moje zaniedbania sporo pszczół, a jeszcze więcej czerwiu, również tego już prawie wygryzionego, zginęło. Pierwsze miodobranie nie sprawiło mi ani trochę przyjemności, czułem się jak dręczyciel. Postanowiłem, że jeśli przy drugim będzie podobnie, skończę z tym. I było. Naprawiłem częściowo stare błędy, ale i tak musiałem usunąć dwa dzikie plastry (z czerwiem właśnie), zbyt mocno wykręciłem miód, chlewik zaś, gdzie stała miodarka, jest zbyt słabo odizolowany i wiele owadów utonęło w miodzie, który przez kilka miesięcy kropla po kropli tworzyły w zaciszu ula. To, że pszczółki były przez cały czas miodobrania takie łagodne, wzmagało tylko moje poczucie winy. Ech, nawet nie chce mi się już o tym pisać. Oddałem rodzinkę z ciężkim sercem w dobre ręce. Będą tam znacznie bezpieczniejsze niż ze mną. Miód od nich jest pyszny, ale większość rozdałem, jakoś nie mam nań apetytu. Jako istota uznająca własny gatunek za równorzędny w prawach z innymi, mam poczucie winy wobec rodu pszczelego, tych niesamowitych, cudownych stworzeń, których charakter, biologia i umysłowość przekraczają granice ludzkiego pojmowania.

Tym samym zapewniam wszystkich, że miód absolutnie nie jest potrawą wegańską, a pozyskiwany przez niedoświadczonych pszczelarzy nie powinien być uznany nawet za wegetariański.

Znalazłem sobie mniej skomplikowane, powszechnie praktykowane i niezwiązane ze zwierzętami (przynajmniej widzialnymi) hobby wiejsko-spożywcze, ale o tym w następnym wpisie.

2 komentarze:

  1. Duży szacunek dla Twojej decyzji o zakończeniu hodowli pszczół.
    A z Freyą, to tak sobie właśnie pomyślałam, że może to wczesna poporodowa ruja. Przeraziłeś mnie nie na żarty, bo nasz plan co do koty jest identyczny
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  2. A nie żal Ci zakwasu wyrzucać? On też żyje. Swoją drogą, już na poważnie, to zgadzam się z Tobą, że to dobra decyzja, pomijając już fakt, że mimo mojego ogromnego szacunku do pszczół, to są ostatnimi istotami, które chciałabym hodować.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. :)