No i "lodówka" znów stoi pusta. Wczoraj musiały zmyć się gdzieś indziej. Muszę poczytać więcej o przygotowywaniu ula pod nowy rój. I może jednak wpuszczać pszczoły tradycyjnie - niech same wchodzą za matką.
Tymczasem pogoda i okoliczności nie pozwalają na miodobranie. W piątek w dzień padało, później zaś - i przez cały weekend - musiałem pracować i pilnować chłopczyka, bo żonka pojechała w długą do samiuśkiego Krakowa. Była impreza w przedszkolu, a następnego dnia urodzinki kolegi. Dzisiaj pada. Ale może jeszcze się przejaśni. Jeśli tak, jutro napiszę o tym, jak się miodobrało i ile słodkości wykradłem z jedynego mojego ula.
Ooo, słońce wychodzi. Jeszcze trochę popracuję i chyba idę pożyczyć miodarkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania. :)