wtorek, 16 stycznia 2018

Bieganie nr 1,5

Wczoraj nie biegałem, bo wicher i breja.
Dziś nadal pizga, ale przecież nie można się poddawać, prawda? Ja nie z cukru. Wstałem jednak późno, więc od razu wziąłem się do pracy i zanim skończyłem, zrobiło się ciemno. A na drodze do Świętnika nie ma latarni ani nawet domów, których okna mogłyby choć trochę oświetlić wertepy.
W myśl powiedzenia, że każda pogoda i pora jest dobra na bieganie, a złe może być tylko wyposażenie, znalazłem jednak rękawiczki, kominiarkę i koszulkę termocośtam, po czym wziąłem latarkę. Zajęło mi to mniej-więcej 20 minut. Przez kolejne pół godziny usiłowałem naprawić latarkę, której zaśniedziały styki. Postanowiłem je wyczyścić. Pobieżne smyranie nożykiem i papierem ściernym nic nie dało. I mimo śrubek i zaczepów wskazujących na możliwość wyjęcia styków, chińskie gówno w końcu się rozpadło.
No to do jutra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania. :)