piątek, 16 maja 2014

Rocznicowo, międzyludzko

Minął rok od założenia bloga. Popatrzyłem na stare wpisy. Więcej we mnie entuzjazmu do wiejskich aktywności było wówczas niż dzisiaj, szczególnie do pszczelarstwa. I więcej ludzi, z którymi próbowałem robić różne rzeczy - w tym hodować pszczoły - a którzy ubarwiali również i moje pisanie. Niestety, również w wyniku mojego rozczarowania tymi ludźmi entuzjazm do pszczelarstwa się zmniejszył. Lubię coś robić, jeśli mogę to robić z kimś, a o solidnych partnerów trudno. Wymagam dużo od siebie i dużo od innych, niektórych to odstrasza i zniechęca. Mnie zniechęca, i to bardzo, przede wszystkim brak komunikacji.

W ogóle w przeciągu ostatnich 12 miesięcy przeżyłem kryzys, jeśli chodzi o ludzi, zaufanie do nich i do sensu przedsiębrania z nimi czegokolwiek. Zająłem się rzeczami, które mogę robić sam, a te, których nie mogę, staram się luźniej traktować. I nie spodziewać się zbyt wiele. Wiem jedno - ja nie zawiodę ludzi, z którymi działam. Choć znacznie rzadziej jakiekolwiek działanie ludziom będę proponował i zgadzał się na propozycje. I rzecz równie ważna - nie zawiodę tych pszczółek, które już mam.

4 komentarze:

  1. Wiesz, ludzie są, jacy są. Ludziom niewiele się marzy... Tez nieraz " nacięłam się" w życiu. Ale nadal staram się wszystko robić na pełnych obrotach, zachęcać innych. I w miarę mozliwości - nie zawodzić. Trzymaj się ciepło!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie właśnie jest troszkę odwrotnie - w miarę możliwości wchodzę w jakieś działanie lub je inicjuję. Rzadko coś obiecuję. Bo jeśli obiecuję, wtedy już nie ma możliwości, że zawiodę. Chyba że mnie wilki zjedzą. Albo jeśli zostałem wmanewrowany czy zmanipulowany, żeby coś zrobić lub w czymś wziąć udział, ale to już się raczej nie zdarza. Pozdrowienia! :)

      Usuń
  2. Jestem z tych, co się potrafią wypiąć na przyjaciół, w dodatku mam chyba rok zrywania kontaktów. Zwykle mam dobre powody, żeby się wypiąć. Ot, ktoś np. chce ode mnie za dużo, wpieprza się w niewłaściwym czasie i miejsce z idiotycznym pomysłem czy spóźnioną uwagą, albo okazało się, że ktoś czegoś istotnego nie dopowiedział. Albo kiedy czuję, że przyszła pora popracować trochę na własny rachunek. Więc tak, często nawalam, jestem kapryśny i zwyczajnie, po ludzku, wredny. Z drugiej strony, doceniam bardzo ludzi, którzy nie robią z małych rzeczy afery, wybaczają, są serdeczni. Albo stawiają dobrą robotę wyżej, niż jakieś chwilowe emocje i pomimo gęstej atmosfery, stresu, frustracji czy zmęczenia są wstanie dać sobie odrobię oddechu, dają radę coś osiągnąć i nie nawalają.

    Po roku pasowałoby mi podsumowanie, nie narzekanie jacy to ludzie są niesolidni :P

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania. :)