czwartek, 25 lipca 2013

nie tylko o kocie

Tylko baby potrafią się wściekać tyle czasu. Starałem się kosić szybko, nie rzucałem się w oczy, minęły dwie godziny, a franca jedna wściekła do szaleństwa jeszcze próbowała mnie dziabnąć. Nie, koszenie w pochmurny dzień terenu bogatego w kwiaty to zły pomysł, gdy tuż obok ule. Ale cóż - czasem trzeba i kosiarką spalinową, jeśli na nowe koło magnesowe i klin idzie czekać zbyt długo. Teraz pszczółki nareszcie mogą odetchnąć pełną piersią.

Miało być o nowym kocie. No i trochę będzie. Jestem miłośnikiem kotów, ale takim cichym. Nie lubię o nich rozmawiać, pisać, mówić, zachwycać się. Prawdę mówiąc, nie zwracam na swojego kota zbytniej uwagi. Lubię nie zwracać uwagi na kota. Kot też to lubi - ma we mnie ostoję spokoju. Jako że ma dopiero ponad miesiąc, nie potrzebuje tego spokoju jeszcze zbyt wiele, ale przy naszym dwuletnim synku męczy się bardzo szybko. Na szczęście nie boi się ani jego, ani niczego. Kot to chyba kotka. Nie wiadomo jeszcze, jak się nazywa, bo żona - bardziej ona jest właścicielką niż ja - jeszcze się nie zdecydowała. Rządzą imiona Iława i Niebójka.

Kot jest biały i ma kilka czarnych łatek - wszystkie z prawej strony. Wygląda przez to, jakby mu się kożuch przekrzywił. Fajny jest, mądry, od razu korzystał z kuwety, smakuje mu wszystko, mało miauczy - oznajmia swoją potrzebę raz, a potem grzecznie czeka. O rany, gdyby Wojtuś też tak miał... miau.

Dobra, idę grabić trawę.

2 komentarze:

Zapraszam do komentowania. :)