środa, 12 czerwca 2013

wpis transportowo-alkoholowy

Ludzie przeprowadzają się na obrzeża miast i potem taksówką drogo do nich jechać. A musieliśmy jechać do znajomych taksówką, bo wujek żony spoił nas swoimi nalewkami owocowymi, przepysznymi zresztą. Muszę zapamiętać: nalewka wiśniowa z goździkami. Koniecznie. Pigwówka - zdradliwa niewinność - też przednio mu wyszła. Próbowaliśmy jeszcze trunku z cytryńca (!), aroniówki i czegoś tam jeszszcze, niepajętam.

A moje wino z korzenia mniszka wesoło chlupie podczas jazdy w małym czarnym plecaczku umieszczonym w bagażniku. Już gotowe do rozlania, ale nie wziąłem butelek, jeden dzień nie zbawi, jutro już będziemy w domu. Ciekawe, jak tam pszczoły...

Po drodze w Warszawie namierzyłem wystawiony na klatkę stary stolik z lat 60. Ustalanie ewentualnego obecnego właściciela w toku, ale może uda się za flaszkę zaanektować piękny w moich oczach mebel. Uwielbiam starocie z PRL-u i starsze. Najgorzej z transportem. Nasze kombi z kratą z tyłu, która uniemożliwia złożenie siedzeń, nie nadaje się do transportu czegokolwiek. A mamy sporo większych rzeczy do przewiezienia z lubelszczyzny. I już niedługo kuchnię z Warszawy. Zobaczymy.

2 komentarze:

  1. Czeka Cię niespodzianka, przy wjeździe do Krzaczora wzrok plącze się morzu niebieskich kwiatów. Kto posiał? nie wiem...czy to facelia miododajna? (chyba zbyt drobne kwiatki) można patrzeć, podziwiać, zapraszać pszczoły...

    DOrka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie widziałem, bo odsypiałem podróż, ale Karolcia zachwycona. :)

      Usuń

Zapraszam do komentowania. :)