piątek, 17 maja 2013

o pierwszym ulu i zmaganiach z piłą

Padało rano, więc uznałem, że pan pszczelarz siedzi w domu. Zawiozłem synka do przedszkola i zajechałem po drodze do Kaltan. Okazało się, że jednak rusza do pasieki.
- To żaden deszcz, ledwo kropi, normalnie jadę zaraz.
Ale przygotował mi dwie dennice, dwa daszki i jeden korpus, będę miał zatem co robić.

Do domu wracałem z uczuciem radosnego uniesienia, planując jednocześnie w umyśle po raz enty, gdzie dokładnie ustawię ule. Znajdą się na terenie, który lada dzień ma być talerzowany i zaorany przez sąsiada rolnika. Ustawię tam na cegłach belki usunięte przez majstra Franciszka, na nich zaś postawię 3-4 domy dla pszczół. Mam pomysł, by nadać im nazwy od najważniejszych ulic w moim życiu. Do każdego przyczepię niebieską tabliczkę z białym napisem: "ul Królowej Jadwigi", "ul Felicjanek" (ech, magiczna ulica Felicjanek...), "ul Wolności", "ul Piękna". Oczywiście "ul" bez kropki, bo to ule, nie ulice.

Zostawiłem jednak na razie ule, by wyciąć wyżłobienia oddaną mi po miesiącu w serwisie piłą spalinową. Dałem zbyt ubogą mieszankę paliwową, a na dodatek zostawiłem ją na zimę w pile. Zatarłem silnik. Naprawa kosztowała 250 zł. Cały czas przyzwyczajam się do tego obcego mi dotychczas sprzętu.

Dokonałem kilku cięć w króciakach, na których oprę ławki, po czym zdruzgotałem osłabione drewno przy pomocy siekiery. Powstałe w ten sposób wyżłobienia wyszły kostropato i krzywo, ale mam nadzieję, że się nadadzą. Poszedłem jeszcze z piłą do sąsiadki, która pozwoliła mi wyciąć plaster z grubego na pół metra bukowego pnia leżącego u niej na podwórku. Za trzecim razem udało się urżnąć dość równy blat na przyszły stolik do kawy. Uciąłem jeszcze jeden plaster dla sąsiadki i  wróciłem, powłócząc nogami, do domu zmachany, spocony, w gumofilcach, ubabranym trocinami starym, podartym ubraniu, którego używam jako roboczego, i masce ochronnej, z piłą w ręku i plastrem pod pachą. Dość.

Nie wiem, jak ludzie potrafią pociąć w jeden dzień 10 metrów sześciennych drewna. Jeszcze wiele przede mną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania. :)